|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Jana
DOM ADOPCYJNY
Dołączył: 22 Gru 2009
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Elbląg Płeć:
|
Wysłany: Nie 21:10, 12 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Domku nie pokarzę Można ferajnę do auta zapakować i przyjechać w odwiedziny, wtedy nawet będzie można pomieszkać
Za to Blusia z całą przyjemnością
Byliśmy dziś na spacerze na wale. Chłopiec większość spaceru uszka miał położone do tyłu, odbiegał, zatrzymywał się, chwile pomyślał i wracał do mnie. Był jakby przestraszony, zamknięty, nie bawił się z psami :-( Nie wiem, czy to otwarta przestrzeń go przytłoczyła, czy może żaglówki które pływały nieopodal Rozluźnił się i zaczął cieszyć dopiero gdy wracaliśmy do auta.
Biegnę, pędzę
[link widoczny dla zalogowanych]
Myśliciel
[link widoczny dla zalogowanych]
Z DJ'kiem i Indusią
[link widoczny dla zalogowanych]
Uśmiechnięty, słodki pysio
[link widoczny dla zalogowanych]
Portrecik
[link widoczny dla zalogowanych]
Wyskoczył z kadru, ale... jest na tej focie taki śliczny i wesoły
[link widoczny dla zalogowanych]
Od lewej: Indunia, Piotr, Kahlan, latający Blusio i DJ'ek
[link widoczny dla zalogowanych]
Blusio i DJ
[link widoczny dla zalogowanych]
Ostatnio zmieniony przez Jana dnia Nie 21:15, 12 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Agata_Emi_Lili
FUNDACJA AUREA
Dołączył: 26 Wrz 2007
Posty: 13132
Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Warszawa Płeć:
|
Wysłany: Pon 13:56, 13 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Jana chwilowo nie ma dostępu do netu więc prosiła, żeby przekazać, że Blusio został powtórnie odrobaczony, w piątek planowane jest szczepienie na wirusówki, a na 27 czerwca - kastracja.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jana
DOM ADOPCYJNY
Dołączył: 22 Gru 2009
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Elbląg Płeć:
|
Wysłany: Śro 9:58, 22 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Wróciliśmy
Tak jak napisała Agata, Blusio został drugi raz odrobaczony, zrobiliśmy tez badania krwi. Prócz małej ilości płytek krwi i podwyższonych granulocytów kwasochłonnych wszystkie parametry są w normie Małopłytkowość obserwujemy, może ona być rezultatem wielu zaniedbań, zaś granulocyty wskazują na roboczycę i faktycznie, mimo ponownego odrobaczenia chłopiec dość często czka i na pewno za jakiś czas znów będzie go trzeba odrobaczyć. W piątek Blusio został zaszczepiony na wirusówki. Skóra (odpukać) wygląda lepiej więc kontynuujemy leczenie immawerolem.
W poniedziałek 27 czerwca zaplanowana jest kastracja. Przed zabiegiem powtórzone zostaną badania krwi i wtedy zapadnie decyzja czy zabieg się odbędzie, ale jesteśmy dobrej myśli Podczas zabiegu, wykorzystując okazję narkozy, będę chciała też prześwietlić Blusia stawy, aby mieć pełen obraz jego zdrowia, predyspozycji i przyszłości. Prosimy więc trzymać kciuki, zwłaszcza za zabieg, który łatwy nie będzie, gdyż jadra są bardzo głęboko w jamie brzusznej, w ogóle nie wyczuwalne przej powłoki brzuszne :-(
Na wyjeździe Blusio potwierdził nasze wcześniejsze spostrzeżenia Jest grzeczny, kochany, wesoły i bardzo posłuszny. Mam wrażenie że przez ostatni tydzień Blusio poczuł się u nas już zupełnie bezpiecznie i swobodnie i dokazuje jak szczenie. Skacze, wariuje, poszczekuje (rzadko, ale zdarza mu się), wpycha się na kolana, podkrada nisko postawione żarełko
Przez pierwsze noce Blues spał z nami, później stwierdziliśmy, że może już bezpiecznie spać z resztą naszej ferajny w drugim namiocie. W zasadzie pomysł był dobry i sprawdzał się przez kilka dni. W czwartek obudził mnie o 4 rano dziwny dźwięk. Po chwili dźwięk się powtórzyli i kilka sekund później w naszą sypialnię waliło już pięć ogonów. Okazało się że Blusio kompletnie podarł i pogryzł "psi" namiot:-( Zabraliśmy więc psy do naszej sypialni a 10 min. później okazało się że zbliża się burza :-(
U nas Blusio z początku ziajał i nasłuchiwał każdego grzmotu. W końcu wtulił pysia we mnie i zasnął.
Po powrocie do domu Blusio i reszta towarzystwa odsypia wyjazd i regeneruje siły na długi weekend, bo od poniedziałku (mam nadzieje) będzie uziemiony w łóżeczku i przez kolejne 10 dni będzie wracał do pełni zdrowia po zabiegu.
P.S. Niestety złośliwość rzeczy martwych nie zna granic. Mieliśmy porobione fenomenalne zdjęcia Blusia (robiła je koleżanka fotografka) ale niestety po powrocie do domu okazało się że mamy tysiące folderów z "robaczkami" i ani jednego zdjęcia :-( Prawdopodobnie szlak trafił kartę po burzy :-(
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jana
DOM ADOPCYJNY
Dołączył: 22 Gru 2009
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Elbląg Płeć:
|
Wysłany: Pią 19:13, 24 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Grzeczny, mądry, posłuszny, kochany, wesoły, przytulaśny, piękny - po prostu Blusio to ideał, a że ideały nie istnieją, to cały czas zastanawialiśmy się z Piotrem co się może wydarzyć, co jest nie tak. Niestety dziś wyszło szydło z worka i to szydło które już wcześniej widzieliśmy ale nie przypuszczaliśmy że nabierze to takiego wymiaru.
Musieliśmy na chwile wyjść z domu (nie było nas 1 godzinę!) niestety, dzień dziś burzowy, a że od rana co chwilę grzmiało i Blusio zachowywał się normalnie nie przyszło mi do głowy, że Blues pozostawiony sam (z psami) w bezpiecznym domu, gdzie w zasadzie grzmiało tylko od czasu do czasu, zacznie świrować.
Po powrocie aż zbladłam - całe mieszkanie pływało (mamy bardzo dużą psia miskę z woda) wszystkie psy mokre, Blusio trzęsący się i dyszący jakby przebiegł właśnie maraton. Najgorzej wyglądają drzwi wejściowe do mieszkania (a to nie nasze mieszkanie
Byłam u sąsiadów dopytać się czy nie słyszeli czasem szczekania lub wycia, na szczęście Blues walczył z drzwiami i własnymi demonami w ciszy. Myślę, że gdyby burza przybrała na sile i trwała dłużej, a my byśmy nie wracali do domu to Blues przegryzł by się i uciekł :-(
Może z poprzedniego domu (budy) uciekał właśnie podczas burz, tyle że właścicielka którą pies nic nie interesował tego problemu nie potrafiła zidentyfikować (burza=ucieczka).
Na pewno Blues podczas burz szuka (panicznie i za wszelką cenę) kontaktu z człowiekiem, pozostawiony sam.... ogromnie cierpi i wariuje :-(
Oczywiście gdy już byłam w domu i walczyłam sprzątając efekt tornada, Blues całkowicie się uspokoił i w nosie miał burzę za oknem, a teraz bawi się w najlepsze z Piotrem
Zdjęcia drzwi, kiepskiej jakości bo robione telefonem (tynki i framugę tez chłopiec pogryzł:-(
Framuga i drzwi (nawet jest wygryziony tynk i beton:-(
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Uploaded with [link widoczny dla zalogowanych]
Zastanawiam się, czy ktoś pokocha go właśnie takiego? Postara się popracować nad jego lękami, zachowaniem, nie podda się po pierwszych porażkach i da Blusiowi dom i bezpieczeństwo nawet podczas burz?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agata_Emi_Lili
FUNDACJA AUREA
Dołączył: 26 Wrz 2007
Posty: 13132
Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Warszawa Płeć:
|
Wysłany: Pią 19:22, 24 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Mój Boże, jak on bardzo musi się bać i jak niesamowicie jest w tym lęku zdesperowany :-(
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katarzyna_Margo
FUNDACJA AUREA
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 1544
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Warszawa Płeć:
|
Wysłany: Sob 19:36, 25 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Jana, potrzebujesz jakiejś pomocy przy usuwaniu skutków marleyowo/blusowego szaleństwa?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jana
DOM ADOPCYJNY
Dołączył: 22 Gru 2009
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Elbląg Płeć:
|
Wysłany: Pon 11:07, 27 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Katarzyna_Margo napisał: | Jana, potrzebujesz jakiejś pomocy przy usuwaniu skutków marleyowo/blusowego szaleństwa? |
Dziękuję Kasiu, ale chyba damy sobie radę. Najbardziej bałam się reakcji Piotra, ale on (jak to mój kochany mąż) wszedł do domu, popatrzył i stwierdził "biedny Blusio"
A my za chwilę jedziemy do weta i mam nadzieję wrócimy "bez jaj" Niby przechodziłam to wiele razy i częto asystowałam przy zabiegach, ale i tak się martwię
Za to Blusio, zupełnie nieświadomy i głodny, co chwile zaczepia mnie do zabawy, łapiąc za bandaż który szykuję do kołnierza Uwielbiam tego psiura
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jana
DOM ADOPCYJNY
Dołączył: 22 Gru 2009
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Elbląg Płeć:
|
Wysłany: Pon 18:12, 27 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Uff, mamy to za sobą
Przed zabiegiem zrobione zostały badania i wszystko w normie Płytki krwi w dolnej granicy normy ale lekarz wykluczył stanowczo Anaplasmę
Mocno zdziwiłam się gdy po rozpoczęciu zabiegu wyszedł do mnie nasz wet i stwierdził, że jak na jego oko (i asystującego w zabiegu innego weta), Blusio jest wykastrowany. To się zdziwiłam
Weszłam na salę operacyjną gdzie wet pokazał mi na pięknie wygolonym brzuszku zbliznowacenie po jądrach Niestety podobna blizna jest na prąciu (zapewne są to ślady po przypadkowych ranach brzucha, nabyte podczas ucieczek), więc analizując wszystkie okoliczności podjęliśmy decyzję "otwieramy i szukamy"
Po 2 godz. wyszedł wet, utachany, zmęczony ale zadowolony, niosąc w woreczku cochons Niestety jądra były bardzo głęboko w jamie brzusznej i Blusio jest mocno pocięty (od, a nawet już na prąciu aż prawie po żeberka:-(
Na zakończenie bardzo dobra wiadomość - RTG bioderek i łokci zrobione i wszystko jest bardzo o.k
Blusio bardzo długo po narkozie nie mógł dojść do siebie. Teraz, gdy wybudził się już zupełnie, bardzo cierpi (mimo petardy zastrzyków) i biedak nie wie co ma ze sobą począć. Chyba najwygodniej mu stać, więc biedaczek co się położy to wstaje i tak stoi po 30 min. zanim znów się próbuje ułożyć :-( A do tego ta wstrętna ciotka Jana założyła mu kołnierz (był nie do upilnowania) i Blues jest teraz zrozpaczony
Jutro rano wizyta kontrolna u weta i do tego czasu mam nadzieję Blusio będzie czuł się już lepiej
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jana
DOM ADOPCYJNY
Dołączył: 22 Gru 2009
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Elbląg Płeć:
|
Wysłany: Wto 11:27, 28 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Za nami pierwsza, niestety nie przespana noc :-(
Blusio jak tylko doszedł do siebie po narkozie, wałęsał się po domu, nie chciał leżeć, siedzieć, tylko stał i ziajał. Po kilku godzinach stania zaczął zasypiać na stojąco :-( Nie potrafiłam go namówić żeby położył się i odpoczął. Co jakiś czas kładłam go na siłę, przytrzymywałam i po 10 min. prób podniesienia się Blues w końcu odpuszczał, zasypiał i przesypiał kolejne 10-15 min. leżąc, a ja z nim, bo gdy tylko po cichutku zaczynałam się odsuwać, chłopak zaczynał oddychać b.szybko i się zrywał na nogi.
Gdy się budził nie miałam sumienia dalej trzymać go siłą więc znów chłopiec wstawał i kolejne 2 godz. stał z zrozpaczoną miną I tak wyglądał cała noc. Ok. 3 nad ranem bolały mnie już wszystkie gnaty od leżenia i siedzenia na ziemi:-( W nocy dzwoniłam do weta, żeby zaordynował Bluesowi jakiś lek przeciwbólowy, ale prawdopodobnie całe to zachowanie nie wynikało z bólu tylko ze strachu i dyskonfortu, więc musieliśmy wytrwać z Blusiem do rana.
W nocy częstowałam go jedzonkiem, ale Blusio nie miał ochoty nic jeść, tylko pił jak smok i siusiał. Rano zjadł ze smakiem całe śniadanie i baaardzo zaczął interesować się raną. Na wizycie kontrolnej wet był zadowolony ze stanu szwów, choć jeszcze wszystko jest mocno opuchnięte i trochę się sączy. Blusio dostał kolejne zastrzyki przeciwbólowe i antybiotyki, całą petardę zastrzyków dostaliśmy "na wynos" i mamy się pokazać w weekend. Jak Blusio do wieczora będzie taki przestraszony to wyślę Piotra do weta po coś na uspokojenie dla niego, bo chyba nie mam siły przesiedzieć kolejnej nocy w cichym, śpiącym domu z Blusiem na ziemi i nie zasnąć :-(
P.S. Właśnie chłopak władował się na łużko - może uda mi się z nim chwilę zdrzemnąć
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katarzyna_Margo
FUNDACJA AUREA
Dołączył: 06 Lip 2008
Posty: 1544
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Warszawa Płeć:
|
Wysłany: Wto 11:56, 28 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Jana, spróbuj może rozluźniającego masażu. Usunięcie napięcia z mięśni powinno psa trochę uspokoić. Mam jednak nadzieję, że najgorsze już za Wami i do wieczora Blues wyluzuje całkiem.
No to - długiego i spokojnego snu życzę obydwojgu
|
|
Powrót do góry |
|
|
gabi
Dołączył: 05 Maj 2011
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: ŁOWYŃ Płeć:
|
Wysłany: Wto 16:47, 28 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Aż ciarki przechodzą po plecach, jak czytam co Blus przechodzi, a Tobie Jano wyrazy szacunku za to co robisz Nie mógł chłopak lepiej trafić
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jana
DOM ADOPCYJNY
Dołączył: 22 Gru 2009
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Elbląg Płeć:
|
Wysłany: Wto 18:37, 28 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Kasiu, czego to ja już nie próbowałam Masaż nic nie daje a wręcz mam wrażenie, że takie "głaskanie i ugniatanie" utwierdzało Blusia w tym jego strasznym przeżyciu "oj jaki jestem strasznie biedny" Chyba najlepiej działają na niego kołysanki i nawet mu nie przeszkadza to że fałszuje
Gabi, pewnie Ty i inni robili by to samo, bo to dyktuje nam serce. On jest jak małe dziecko, które nie rozumie co się dzieje a jednoczenie trudno mu zaufać człowiekowi bo tyle już przeszedł w życiu. Ale cóż, zrobimy wszystko żeby zaufał i pokochał ludzi całym tym swoim cudownym serduchem (a serce ma złote
Udało nam się przespać dzisiaj 1,5 godz.
Nie chciałam mu wczoraj zakładać kołnierza, żeby nie przestraszyć go jeszcze bardziej, ale dziś po południu nie dawałam rady już go upilnować (desperacko interesował się szwami), więc Blusia ubrałam w "satelitę" i to jest chyba klucz do spania na leżący (a może w końcu dopadło go zmęczenie?). W każdym bądź razie Blusio kombinował, kombinował aż w końcu położył się koło mnie i zasnął (a ja z nim
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jana
DOM ADOPCYJNY
Dołączył: 22 Gru 2009
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Elbląg Płeć:
|
Wysłany: Śro 18:34, 29 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Dziś Blusio czuje się już bardziej komfortowo. Przede wszystkim sypia leżąc i to bez namowy Niestety wciąż jest apatyczny i wystraszony sytuacją, nie za bardzo chce jeść, ale chyba zaczyna mnie znów kochać, bo lgnie do mnie i nawet machnął dziś kilka razy ogonkiem (przede wszystkim na widok Piotra, który wrócił z pracy - to się nazywa męska solidarność, no bo kto go teraz zrozumie jak nie inny facet Na mnie jest jeszcze troszkę obrażony, zwłaszcza po porannych zastrzykach - chyba nigdy w życiu nie widziałam tak wymownej miny u psa
Nie mniej Blusio coraz częściej domaga się pieszczot i przytulanek ode mnie i po powitaniu Piotrka, przyszedł przytulić się do mnie, położył się na moich nogach i zasnął.
Ranka nie ładnie się sączy i krwawi, ale to podobno standard po tak rozległej operacji. Do całej gamy leków konwencjonalnych włączyłam Arnica Montana, która już nie raz nam pomogła w takich sytuacjach (homeopatia).
Kołnierz sprawdza się dość dobrze ale niestety jego minusem jest to, że Blusio nie dostając się do rany opiera go na siurku (bo tak akurat sięga) i liże się po pachwinach. Rana jest bezpieczna ale mocno opuchnięty siuras po dzisiejszej nocy nabrał krwawego koloru (zrobił się wylew od ucisku kołnierza Mam nadzieję, że Arnica jakoś temu zaradzi, bo nie chciałabym rezygnować z kołnierza na rzecz kaftana w taki upał.
A teraz lecę rozpieszczać pacjenta (trzeba zjeść jakiś obiadek
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jana
DOM ADOPCYJNY
Dołączył: 22 Gru 2009
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Elbląg Płeć:
|
Wysłany: Pią 14:33, 01 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
U Blusia w zasadzie bez zmian. Co prawda w nocy między środą a czwartkiem Blues miał gorączkę, ale na szczęście była to tylko normalna, obronna reakcja organizmu i gorączka już przeszła. Ranka wciąż się sączy ale wygląda już lepiej, za to siur.... wciąż spuchnięty :-(
Dziś Blusio już bez leków p.bólowych, bardzo płakał po antybiotyku a ja płakałam razem z nim Mam wrażenie, że granica ból u Blusia właśnie została przekroczona Strasznie mi go szkoda, ale nie ma innego wyjścia, jeszcze dwa dni zastrzyków, zdjęcie szwów w przyszłym tyg. i mam nadzieję, że Blusio już nigdy w życiu nie będzie cierpiał.
Samopoczucie wciąż ma byle jakie, choć teraz przykleił się do mnie jak rzep i nawet do toalety nie mogę wyjść bez niego bo wpycha się siłą
Ponieważ dziś jest światowy dzień psa, życzę wszystkim psiakom samych cudownych chwil dzielonych z ludźmi których kochają
Ostatnio zmieniony przez Jana dnia Pią 14:34, 01 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agata_Emi_Lili
FUNDACJA AUREA
Dołączył: 26 Wrz 2007
Posty: 13132
Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Warszawa Płeć:
|
Wysłany: Pią 15:05, 01 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
Jana, a czy Ty się nad nim za bardzo nie rozczulasz? Pytam, bo psy wykorzystują często skrzętnie takie sytuacje, kiedy skaczemy przy nich wyjątkowo dużo (po zabiegach, w chorobie, itp.).
Jeśli go boli, to niech doktor da leki przeciwbólowe. Czemu psisko ma cierpieć?
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|