|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Nela99
DOM ADOPCYJNY
Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 202
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Legnica Płeć:
|
Wysłany: Sob 20:55, 17 Sie 2013 Temat postu: List Psa pisany do Pana ( tł. lek. wet.) |
|
|
Natrafiłam w sieci na taki tekst i dawno nic mnie tak nie poruszyło...
LIST PSA PISANY DO PANA (TŁUMACZ LEK.WET.)
Jak mogłeś?
Jak byłam szczeniaczkiem zabawiałam Ciebie moimi psotami, które Ciebie rozśmieszały. Nazywałeś mnie Swym dzieckiem i mimo to, że pogryzłam Ci nieco Twoich butów i zamordowałem kilka poduszek nazywałeś mnie Swym najlepszym przyjacielem.
Kiedykolwiek byłam „niegrzeczna” kiwałeś groźnie na mnie palcem i mówiłeś - „Jak mogłaś?” – I wtedy łagodniałeś i obracałeś mnie by podrapać mnie pieszczotliwie po brzuszku.
Moje szkolenie wychodzenia do toalety trwało nieco dłużej niż myśleliśmy, ponieważ byłeś bardzo zajęty w pracy, ale w końcu udało nam się to dopracować do doskonałości. Pamiętam te noce jak szturchałam cię noskiem w łóżku, słuchałam Twoich zwierzeń i sekretnych marzeń i wiedziałam, że życie nie może być bardziej doskonałe. Chodziliśmy na długie spacery i gonitwy po parku, wycieczki samochodowe, lody śmietankowe (dostawałam wtedy wafle, ponieważ mówiłeś- „Lody są niezdrowe dla psów”) i brałam długie drzemki wygrzewając się na słońcu i czekając na Ciebie jak wrócisz pod koniec dnia.
Stopniowo zacząłeś spędzać coraz więcej czasu w pracy i na swojej karierze, i na szukaniu towarzysza ludzkiego. Czekałam na Ciebie cierpliwie, pocieszałam Ciebie jak miałeś złamane serce i jak byłeś rozczarowany. Nigdy nie dogadywałam Ci jak podejmowałeś złą decyzję, i zawsze skakałam z radości jak wracałeś do domu, i cieszyłam się razem z Tobą, kiedy się zakochałeś.
Ona, teraz Twoja żona, nie jest osobą lubiącą psy, a pomimo to przyjęłam ją ciepło w Naszym domu, próbowałam jej okazać miłość i byłam jej posłuszna. Cieszyłam się, ponieważ Ty byłeś szczęśliwy. Potem przyszły na świat ludzkie dzieciątka i cieszyłam się razem z Tobą. Byłam zafascynowana ich różową skórą, jak pachniały. Też chciałam być dla nich matką… Tylko, że baliście się, że mogłabym je skrzywdzić, i zostałam usunięta do innego pokoju lub oddzielona od nich kratą w drzwiach. Och, jak bardzo chciałam je pokochać! Ale w zamian stałam się „Skazańcem Miłości”…
Jak dzieci zaczęły podrastać stałam się ich przyjacielem. Czepiały się mojej sierści by podciągnąć się do góry na swych chwiejnych nóżkach, wkładały swe paluszki w moje oczy, badały moje uszka i dawały mi całuski w nosek. Wszystko o nich kochałam, a przede wszystkim ich dotyk, ponieważ Twój dotyk teraz był tak nieregularny. Gdyby zaszła potrzeba oddałabym za nie swoje życie!
Wkradałam się do ich łóżka i słuchałam ich obaw i sekretnych marzeń i razem oczekiwaliśmy Twego powrotu z pracy. Kiedyś był czas, jak ludzie pytali się czy masz psa, to wyciągałeś moje zdjęcie z portfela i zaczynałeś opowiadać o mnie historie. Teraz, przez ostatnie parę lat na to pytanie zacząłeś odpowiadać- „TAK” i zmieniałeś temat… Przestałam być „Twoim” psem i stałam się „jakimś tam” psem. Przestałeś się mną interesować…
Teraz masz możliwość lepszej pracy w innym mieście, i Ty i oni będziecie przenosić się do mieszkania, gdzie nie wolno trzymać zwierząt. Podjąłeś poprawną decyzję dla Twojej „rodziny”, … a był kiedyś czas, kiedy byłam Twoją jedyną rodziną…
Bardzo się ucieszyłam z przejażdżki samochodem aż dojechaliśmy do schroniska dla zwierząt. Pachniało tam psami i kotami, ich strachem i utratą nadziei. Wypełniłeś dokumenty i powiedziałeś- „Wiem, że znajdziecie dobry dla niej dom”. Oni na to wzruszyli ramionami i spojrzeli ze smutkiem na Ciebie. Oni dokładnie wiedzieli, co się dzieje z psami czy kotami w „średnim” wieku, nawet z tymi z rodowodami…
Musiałeś siłą odrywać paluszki Swojego syna, trzymające mnie z całej siły za moją obrożę, jak krzyczał- „ Nie, Tatusiu! Ne pozwól by zabrali mojego psa! Błagam!”. I martwiłam się o niego i o to, jaką lekcję go właśnie nauczyłeś o przyjaźni i lojalności, o miłości i odpowiedzialności, o szacunku do życia!.. Poklepałeś mnie po głowie na pożegnanie, uniknąłeś mojego wzroku i grzecznie odmówiłeś zabrania mojej obroży i smyczy ze sobą. Czas przyszedł by mnie opuścić, bo byłeś podobno gdzieś umówiony i teraz przyszedł też czas i na mnie…
Po tym jak opuściłeś mnie, dwie miłe panie powiedziały, że prawdopodobnie wiedziałeś o Twojej przeprowadzce wiele miesięcy wcześniej i nie próbowałeś znaleźć nowego dobrego domu dla mnie. Kiwały tylko głową i mówiły- „Jak mogłeś?”
Oni zajmowali się nami tutaj, w schronisku, najlepiej jak mogli, na ile to pozwalał im rozkład obowiązków. Oczywiście nas karmili, ale dawno temu straciłam apetyt… Z początku, kiedykolwiek ktoś przechodził obok mojej klatki, biegłam do przodu, mając nadzieję, że to Ty, że zmieniłeś zdanie, że to tylko zły sen…. Albo miałam nadzieję, że to będzie przynajmniej ktoś, komu by zależało, ktokolwiek by mnie mógł uratować!… Kiedy zdałam sobie sprawę, że nie jestem w stanie konkurować ze szczeniaczkami brykającymi by zwrócić na siebie uwagę, które nie zdawały sobie sprawy ze swojego przeznaczenia, chowałam się w kąt i czekałam…
Pod wieczór usłyszałam kroki… On przyszedł po mnie. Poszłam wzdłuż korytarza za nim do odrębnego pokoju. Pokoju cichego, w którym dziwnie zapominało się o smutku i żalu. Posadził mnie na stole, podrapał mnie za uchem i powiedział, bym się o nic nie martwiła. Serce mi mocno biło z obawy na to, co się wkrótce stanie, ale też odczułam w tym samym czasie dziwną ulgę. Skończył się czas „Skazańca Miłości”. Zgodnie z moją naturą zaczęłam się o niego martwić. On jest bardzo obciążony psychicznie, tym ciężarem, co musi w sobie nosić. Ja wiem coś na ten temat, dokładnie tak jak mogłam odczuć Twoje uczucia, mogłam odczuć i jego…
Delikatnie założył opaskę na mojej łapie w tym samym czasie jak łza spłynęła po jego policzku. Polizałam jego rękę w taki sam sposób jak Ciebie pocieszałam w smutku wiele lat temu. Doświadczoną ręką wsunął igłę w moją żyłę. Poczułam ukłucie i chłodny płyn rozpływający się po moim ciele i zaczęłam być śpiąca. Powoli, kładąc się, spojrzałam w jego miłe, smutne oczy i wyszeptałam- „Jak mogłeś?”…
Być może, ponieważ rozumiał psi język powiedział- „Tak mi przykro”. Przytulił mnie i pośpiesznie wytłumaczył mi, że jego zadaniem jest bym poszła do lepszego miejsca, w którym nikt nie będzie mnie ignorować i nade mną się znęcać, gdzie ktoś się o mnie zatroszczy. Miejsca pełnego miłości i jasności, tak innego od tego ziemskiego miejsca. Próbowałam jemu przekazać machnięciem mojego ogona, że „Jak mogłeś” niebyło skierowane do niego. Miałam na myśli Ciebie, Mój Ukochany Panie... Będę o Tobie myśleć wiecznie i wiernie na Ciebie czekać …
Niech każda osoba w Twoim życiu będzie okazywać tyle wierności, co ja…
Twój pies
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
joanna_i_bohdan
DOM ADOPCYJNY
Dołączył: 16 Sie 2009
Posty: 829
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Warszawa Płeć:
|
Wysłany: Nie 15:04, 18 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Faktycznie...
To powinien dostawac kazdy kupujacy słodkiego szczeniaczka. Obowiązkowo.
|
|
Powrót do góry |
|
|
woitec Askanowy
DOM ADOPCYJNY
Dołączył: 25 Sie 2008
Posty: 122
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Katowice Płeć:
|
Wysłany: Pon 23:54, 26 Sie 2013 Temat postu: |
|
|
Udostępnione na FB... zdecydowanie trzeba to przeczytać!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lucky Luck 222
Dołączył: 09 Wrz 2013
Posty: 107
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
Płeć:
|
Wysłany: Czw 21:43, 16 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
Odpowiedż na list Psa do Pana
Hau ... hau ... czyli witaj nieznany przyjacielu!
Nie miałeś chyba farta kolego. A w życiu trzeba mieć trochę szczęścia. Ale nie
wystarczy się nazywać Lucky ... szczęściu trzeba pomóc. Tak jak ja to zrobiłem.
Swoich "pańciów" wybrałem sobie sam. Bo wiedziałem ... jak tylko ich zobaczyłem.
Ona-młoda sympatyczna blondynka, ono-fajny roześmiany dzieciak i on-rozczochrany
i uśmiechnięty, ale z lekkim przerażeniem w oczach. Potem dowiedziałem sie skąd
u niego to przerażenie. Chwilę wcześniej zobaczył moja mamę - wielkiego biszkopto-
- wego potwora. Chciał mieć psa - ale nie kucyka!
Było nas pięć sztuk. Do wyboru. Puszyste kremowe kuleczki. Ale cztery nie miały
szans. Bo szczęściu trzeba pomóc. Siadłem koło nich i czekałem. Cierpliwie.
Bo wiedziałem ... Wybrali mnie. Ale tylko tak im się zdawało - to ja wybrałem ich!
Za to imię wybrało to najmłodsze. Nawet fajne. Lucky. Od razu tak na mnie wołali.
I dobrze. Z moim "urzędowym"- Boy George - nie za dobrze się czułem. Niewiele
miałem z nim wspólnego, no może z pierwszym członem co nieco
Podróż do nowego domu nie przebiegła gładko. Mówiąc mało eufemistycznie - zesrałem
się w samochodzie. Byli przygotowani - wyrzucili koc, tapicerka ocalała. Ale
zaskoczyłem ich. Zesrałem się dwa razy. Drugiego koca nie mieli . Widziałem
potem taką reklamę w telewizji - zobaczyć jego minę - bezcenne, wszystko inne
kupisz płacąc kartą Mastercard. To było o nim, o tamtej chwili. Przez moment
miałem wrażenie, że ja, kupa i głęboka woda obok której przjeżdżaliśmy, mogą mieć
ze sobą jakiś kryminogenny związek, ale mogłem sie mylić. Planowałem się go o to
kiedyś zapytać, ale tak jakoś zeszło ...
Byli fajni. Kupili sobie książkę o mojej rasie. Hmmm ... fajną książkę, taką
z obrazkami. Instrukcję Obsługi Goldenów. Szkoda było ich czasu. W moim przypadku
było to czytanie instrukcji do zmywarki, kiedy nabyli telewizor. Poza tym ...
byli w porządku. Mieli nie wpuszczać mnie do łóżka, a spędziłem w nim pół życia.
Kłamali, że sam wchodzę. Wchodziłem ... bo mnie wołali. Obiecywali nie karmić
mnie niczym przy stole. Dawali mi smakowite kąski wszyscy - tyle, że dyskretnie.
Ja też je dyskretnie konsumowałem ... od jednego, potem od drugiego, potem od
trzeciego. Zmuszało mnie do tego moje poczucie sprawiedliwości. Wszyscy mieli
w końcu te same prawa w dokarmianiu mnie. Nie sprawiałem im wiele kłopotów,
ot typowe dla mojej rasy niedoskonałości, potargana wykładzina w przedpokoju,
wyżarta ziemia z kwiatków, czy też pogryzione bombki z choinki. Takie tam
błachostki. No i zwymiotowałem kiedyś w samochodzie pańci do kieszeni kurtki.
Do lewej. Albo do prawej? W każdym razie do kieszeni. On nauczył mnie zdejmować
czapkę na powitanie. Miał taką z daszkiem. Kiedyś pomyliłem go z listonoszem.
Nie wiedziałem, że listonosze mają takie słabe serca. Na szczęście reanimacja
się powiodła i reszty życia nie spędziłem w "pierdlu" Więcej grzechów nie
pamiętam ... bo nie chcę.
Popełnili w moim wychowaniu wszystkie możliwe błędy , no prawie wszystkie,
- i chyba dlatego byłem szczęśliwym psem:). Kochali mnie. Byłem tego pewny.
Ja ich też. Dlatego ich wybrałem ... wiedziałem. Nie byłem człowiekiem - ale
byłem członkiem rodziny. Byłem ich, a oni moi. Wybrałem ich, bo wiedziałem,
że będę z nimi zawsze, że nigdy nie zrobią mi tego, co zrobili Tobie mój
nieznany przyjacielu. I nie myliłem się - byli ze mną do końca. Byłem chory.
Bardzo chory. Ratowali mnie jak mogli. Nie spali po nocach. Głaskali kiedy
bolało. Ale wyrok zapadł. Operacja nie dawała szans na wyleczenie. Mogła
przynieść ulgę w bólu. Przed narkozą nie pożegnali się ze mną. Wiem czemu.
Nie chcieli się pożegnać. Nie mogli. Kiedy odszedłem - płakali.
Wiem, że będę miał następcę, wiem jak się będzie nazywał i wiem, że w
samochodzie będą dwa koce ...
W życiu trzeba mieć szczęście, nie wystarczy mieć na imię Lucky ...
Ja miałem szczęście - Ty chyba tak nie do końca. Dobrze, że Tych z
czterolistną koniczyną w "życiorysie" jest więcej .... znacznie więcej.
Przynajmniej taką trzeba mieć nadzieję ...
szczęśliwy pies
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nela99
DOM ADOPCYJNY
Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 202
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Legnica Płeć:
|
Wysłany: Czw 22:14, 16 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
Piękne
Oby każdy psiak miał w życiu tyle szczęścia
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pasiasta Alicja
GRUPA ORGANIZACYJNA
Dołączył: 13 Gru 2007
Posty: 3019
Przeczytał: 5 tematów
Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Bielsko-Biała Płeć:
|
Wysłany: Pią 15:25, 17 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
Piękny tekst, Lucky Luck. Aż mi się łza w oku zakręciła...
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|